„Nie jestem zupą pomidorową, aby mnie wszyscy lubili”. Tak brzmi mocny tekst, krążący po facebookowej społeczności. Jednak nie wnikając już czy jest on mądry czy nie, fakt jest faktem, ze prawie każdy lubi pomidorową. Ja też.
Ale ile można jeść ciągle tą samą, tradycyjną, czerwoną zupę? W moim przypadku to aż 21 lat!? :D Dobrze, ze w końcu zaczęłam eksperymentować w tym kierunku. Bo jak się okazało w Indiach też robią niezgorszą. Nawet powiedziałabym ciut lepszą.
Przepis pochodzi z książki Anjum's New Indian autorstwa Anjum Anand. Oczywiście trochę go podrasowałam na warunki polskiej kuchni. Nie chodzi tu o składniki, a proporcje. Daję wam gwarancje, że mimo drobnych poprawek wyszło bosko.
Zupa pomidorowa z nutą orientu
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- 1 marchew
- 1 łodyga selera naciowego
- mały kawałek imbiru (z 15 gram )
- 2 op. pomidorów z puszki
- szklanka wody
- liść laurowy
- 150 ml mleka
- 1 łyżka mąki
- sól, pieprz, cukier
- odrobina oleju
Cebulę, czosnek marchew, imbir i seler należy drobno pokroić i wrzucić do garnka wraz z liściem laurowym, w którym rozgrzaliśmy łyżkę oleju.
Wszystko razem przesmażamy, a następnie dodajemy pomidory z puszki. Teraz przyda się odrobina cierpliwości. Zostawiamy warzywa na około 15 minut, na wolnym gazie, abym nam pięknie zmiękły, a pomidory wręcz rozgotowały. Od czasu do czasu należy zerkać, co tam się dzieje w garnku i zamieszać.
Następnie dodajemy mleko i mąkę i znów chwilkę razem gotujemy, nie zapominając o mieszaniu od czasu do czasu.
Doprawiamy solą, pieprzem i cukrem. Soli i pieprzu dałam na oko, wedle smaku, natomiast cukru nie więcej niż 2 łyżki płaskie. Dodaję szklankę wody.
Wszystko razem znów z chwilę gotujemy, następnie ściągamy z ognia i miksujemy na krem.
Smacznego!